6.00 rano. Zrywasz się na dźwięk budzika. Szalone tempo jak co dzień. Uff, dzieci już trochę podrosły, więc mogą ubrać się same. Dobrze jeszcze pamiętasz poranne szaleństwo z przed lat. „Tego nie ubiorę, tego nie lubię, tego nie chcę.” Jedno masz już z głowy, ale ktoś musi nakarmić rodzinę. Rany! Kto w tym tygodniu miał zrobić zakupy?! Wszystko na Twojej głowie. Uruchamiasz plan B. Ciastko i kawa po drodze. Do pracy wpadasz spóźniona. Dzisiaj pacjent poczekał, ale zdarza się, że trzeba przełożyć wizytę na kolejny termin. W ciągu dnia spóźniło się jeszcze kilku pacjentów. Atmosfera w ciągu dnia coraz bardziej się zagęszczała. Po takim dniu wracasz do domu i padasz wykończona. Codzienność? Czujesz się coraz bardziej zmęczona, mniej szczęśliwa? Jak zachować w tym codziennym pędzie równowagę?